umrzeć z miłości

Nie czas na kolejne rozpaczanie, że znów nie udało mi się przygotować wpisów na Triduum, że znów nie napisałem ważnych mejli na czas lub że znów nie ogarniam wielu spraw. Nie dziś, nie teraz.

Zaczęło się Triduum – kiedy razem z całym Kościołem chcę zwolnić i na nowo odnajdywać w moim życiu tylko Jezusa.

Rano, w szczecińskiej katedrze, moja druga po kapłańsku przeżywana Msza Krzyżma – przeżycie nie do opisania. Proste szczęście ze wspólnej modlitwy z braćmi. Odnowa przyrzeczeń kapłańskich, która uderza w serce mocnym strumieniem wspomnień i mobilizacji. By na nowo, z gorliwością się starać, by się wziąć za siebie. Wieczorem, w parafii – Msza Wieczerzy Pańskiej. Zwolniony rytm życia, radość z kapłaństwa i daru Eucharystii. Cisza ciemnicy. I oczywiście miliard spraw do załatwienia – asysty, podziękowania za życzenia, słowa i uśmiechy.

Pomiędzy tymi dwoma Mszami listonosz przyniósł kilka listów – w jednym z nich był, zamówiony niedawno, singiel Myslovitz „Chciałbym umrzeć z miłości”. Patrzę na Jezusa, słucham rytmu Triduum i, szczęśliwy i jasny, myślę, że ten czas to dar od Pana Boga właśnie po to – by na nowo chcieć umierać z miłości.

2 comments

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *