Po raz czwarty zabieram się do tych adwentowych ćwiczeń – i po raz czwarty upatruję w nich dużo nadziei. Zresztą, cały adwent to dla mnie taki shot napełniony nadzieją – ekstrakt tęsknoty przyprawiony spełnionymi obietnicami. Pośród kolorowych światełek – cisza powtykana tu i ówdzie; uśmiechy Pana Jezusa jakoś wyraźniej widać w autobusach.
Jasne, mógłbym przez cały tegoroczny adwent po prostu przypominać poprzednie gimnastyki – uzbierało się już ich trochę przez te trzy lata. Mógłbym też pomyśleć o nowej formule, by nie zaistniało ryzyko powtarzania własnych kroków. Będę gdzieś pomiędzy – z jednej strony Jeremiasz zachęca, by pytać o dawne ścieżki (Jr 6,16), z drugiej strony psalmy i Apokalipsa wciąż zachęcają, żeby śpiewać Panu pieśń nową. Słowo Boże codziennie dotyka nowego mnie – więc z chęcią sięgnę do gimnasyk wcześniejszych, ale jestem ciekaw, co to Słowo mówi (d)o mnie dziś. Podrzucać będę też nowy zestaw piosenek – staram się nie powtarzać dźwiękowych propozycji. Zmieni się (lekko) forma nagłówków – przez trzy lata zachęty były podawane w drugiej osobie liczby pojedynczej, tym razem pozwolę sobie na więcej swobody.
Postaram się pogrupować trzy lata gimnastyki porannej w kalendarz, żeby łatwiej było z tego korzystać – wypatrujcie nowego nagłówka w górnej części strony! Mam nadzieję, że (podobnie jak w latach ubiegłych) uda mi się ułożyć gimnastykowe piosenki w playlistę dla Tidala lub Spotify, może komuś się przydadzą.
Te ostanie dni roku liturgicznego już nastrajają serce na czuwanie, ale też dają nadzieję, że jeszcze nie koniec – że jeszcze jest chwila na nawrócenie, na czerpanie garściami z Bożej łaski. Z gimnastyką poranną zaczynamy w niedzielę – codziennie krok do przodu. Bliżej Bożego Narodzenia, bliżej nieba.
Zaglądam tu często odkąd dowiedziałam się o tej stronie.
Bardzo ciekawa, pięknie i mądrze napisana, taka normalna i codzienna.
Dziękuję i pozdrawiam.
Czekam na więcej.