Oto jest, oto znów. Z garścią tęsknienia i nadziei wskakuję w kolejny adwent.
W dzisiejszej Ewangelii (Łk 21, 25-28. 34-36) słyszymy: podnieście głowy, nabierzcie ducha, uważajcie na siebie, czuwajcie. To znaczy: nasłuchujcie. Bo o ile da się usłyszeć huk morza czy jego nawałnicę – nawet, gdy jest się mocno zajętym swoimi sprawami – to trudniej usłyszeć, że burza szaleje w sercu Drugiego. A przecież II czytanie dziś wyzywa do potęgowania miłości: dzięki temu, że nasłuchuję, to mogę innych ogarniać modlitwą, przyjść im z pomocą. Ale w tym nasłuchiwaniu, w tym adwencie, chodzi nie tylko o układanie różańca codzienności z kolejnych odkrywanych intencji.
Podnoszę głowę, odrywam się na moment od własnych spraw, ale też od własnego planu na ten adwent, żeby usłyszeć Jego Miłość. To jak o niej opowiada. A Jezus opowiada o tej Miłości codziennie na nowo. Nasłuchuj – by usłyszeć Jego obecność w szumie wiatru i wieczornym szmerze ulicy, w gwarze miasta i śpiewie adwentowych pieśni, w ciszy kościoła po Mszy św. i sennej ciszy wieczornego tramwaju. Pozwól Mu mówić w ten adwent. Nasłuchuj, by zabrzmiał Jego głos pełen tęsknoty i Miłości.