„Umiłowany mój podobny do gazeli, / do młodego jelenia. / Oto stoi za naszym murem, /patrzy przez okno, zagląda przez kraty. / Miły mój odzywa się / i mówi do mnie: / «Powstań, przyjaciółko ma, / piękna ma, i pójdź! / Bo oto minęła już zima, / deszcz ustał i przeszedł. / Na ziemi widać już kwiaty, / nadszedł czas przycinania winnic, / i głos synogarlicy już słychać w naszej krainie. / Drzewo figowe wydało zawiązki owoców / i winne krzewy kwitnące już pachną. / Powstań, przyjaciółko ma, / piękna ma, i pójdź!” (Pnp 2,9-13)
W tę Noc wraca znowu Pieśń nad Pieśniami. Naprawdę zaczyna się wiosna – na przekór meteorologom, astrologom i statystykom. Suma porażek i słabości daje nadzieję. Bo obecność Jezusa zmienia wszystko. On końce zmienia w początki, rany zmienia w trofea, śmierć zmienia w życie.
Co dziś jest twoją zimą, moim grobem? Czy doświadczenie dojmującej samotności? Czy kolejna nieudana walka z grzechem, ze słabością? Tęsknienie rozpaczliwe za kimś, kto odszedł? Jaka ciemność kołacze się w codzienności? Jaki smutek podszywa każdą z chwil? Właśnie w te wszystkie noce przychodzi Jezus – przychodzi przez Noc.
Ta Noc jest po to, żebyś nigdy już nie uwierzył w to, że jesteś sam. Ta Noc jest po to, żeby przekonać mnie i ciebie, że światłość świeci w ciemności i ciemność jej nie tylko nie ogarnęła, ale ciemność jej nigdy nie ogarnie. Nawet, jeśli ta ciemność kolejny raz, od wielu dni uderza z całą swoją mocą. Nawet jeśli nie możesz wesprzeć się na czyimś ramieniu albo samemu być tym wsparciem. Nawet jeśli wydaje ci się, że wszystko się kończy – to biegnie do ciebie Jezus Chrystus Zmartwychwstały po to, żeby cię znaleźć. Po to, żeby Ci przypomnieć raz jeszcze, jak bardzo cię kocha. I ta Noc nie mówi absolutnie o niczym innym. Nasz Bóg, zakochany po uszy w nas, opowiada Miłość.
My próbujemy się w Triduum skoncentrować na Nim, próbujemy przez te dni szukać Jego światła, Jego woli, a On – robi wszystko zupełnie na przekór. On biegnie do mnie i do ciebie. W tę Noc słucha się czytań, które tak mocno to przypominają. Nie ma żadnego innego powodu, dla którego Pan Bóg stworzył świat, jak Miłość do mnie i do ciebie. Ta Noc przypomina ten niezwykły rytm miłości, w którym Pan Bóg opowiada o tej całej czułości, jaką ma do mnie i do ciebie. O tym, jak Bóg układa wszystko, żebym ja mógł odkrywać, że dzień po dniu jestem do Niego podobny. Żebym mógł odkrywać, że dzień po dniu jestem stworzony na Jego obraz. I nawet, kiedy wchodzę w grzech; kiedy się dam w niego wpędzić, bo wydaje mi się, że ja wiem lepiej, nawet wtedy On wyprowadza mnie potężną mocą z utartych schematów, z grobów uprzedzeń i lęku przed Drugim. Robi wszystko z miłości i z miłością – czule przynosi wiosnę, nowe rozdanie, nową moc. On jest moją mocą i źródłem męstwa, Jemu każdy z nas zawdzięcza ocalenie.
Ile razy jest tak, że ja wiem o tym Jego planie, a mimo to uciekam – w strach, bo przychodzą kolejne niepokoje, niespodziewane sytuacje, doświadczanie po raz kolejny słabości. A ta Noc daje nam Izajaszowe zapewnienie, że nie ma się czego obawiać: że choćby się góry pokruszyły, choćby się wszystko pozmieniało, to Boża Miłość, nie odstąpi ode mnie. I widzę, jak tej Nocy Pan Bóg mnie wyprowadza ze strachu.
Wreszcie, ile razy jest tak, że to ja, że tylko ja – i jeśli nie egoizm, to samotność. I już biegnie Ezechiel i przypomina dzisiejszej Nocy, że nie jestem sam – bo oto Boża łaska, Boża moc już pędzi, żeby nas wszystkich zgromadzić i żeby skruszyć te wszystkie kamienne serca pełne egoizmu, pełne niewybaczenia, pełne rozmaitych zranień. Żeby moje serce było wreszcie sercem z ciała. Żeby zaczęło bić miłością – bo skoro jestem stworzony na obraz i podobieństwo Boga, który jest Miłością, to po to, żeby tę Miłość przyjąć i żeby kochać Tych, których On obok mnie stawia.
Dzień po dniu wpadam w jakąś nową niewolę, dzień po dniu sam się w nią wpędzam, dzień po dniu nie umiem się uczyć na swoich błędach. A co robi Pan Bóg? Jakby mało było tych 46 ksiąg Starego Przymierza, jakby mało było tych wszystkich niesamowitości, to On robi rzecz niewyobrażalną – ciągle w głowie mi się to nie mieści, słyszeliśmy o tym tej Nocy – Pan Bóg, żeby wykupić niewolnika, wydaje swojego Syna. Taki jestem dla Niego cenny, tak bardzo mnie kocha. Jezus Chrystus zmartwychwstaje, po to żeby raz na zawsze wyrwać mnie z każdej niewoli, żeby raz na zawsze wyrwać mnie z każdego grzechu, z każdego strachu, z egoizmu, z samotności, z kompleksów, z lęku. On pierwszy wyciąga do mnie rękę. On sam po raz kolejny proponuje cudowny plan na moje życie.
W tę Noc odnawiamy przymierze chrztu – żeby przypomnieć sobie, że nie musi już we mnie żyć stary człowiek, przypomina o tym też w tych godzinach św. Paweł. Jesteśmy ochrzczeni, zanurzeni w śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa, żeby można było oddychać pełną piersią. I tej Nocy przypominamy sobie, że każdy z nas w Jezusie Chrystusie jest nowym człowiekiem. Ale to jeszcze mało! Bóg nie tylko wymyśla tę Noc, żeby nas wyzwalać, żeby nas obdarzyć Miłością, ale wymyśla tę Noc, żeby nas słabych, którzy jak bumerang wracamy do starego człowieka, nas – takich niedoskonałych – posyłać! Żebyśmy my przemieniali ten świat. Dzisiaj, gdy wszystkie ciemności się wyostrzają, każda wydaje się dużo głębsza. I właśnie dzisiaj trzeba usłyszeć na nowo to słowo, że „światłość świeci w ciemności i ciemność jej nie ogarnia”. Trzeba raz jeszcze zobaczyć, że nie jestem stworzony dla ciemności, nie jestem odkupiony, by trwać w otchłani – ale jestem stworzony do Miłości. Jezus Chrystus przynosi mi Miłość, żeby zagoić moje rany i by czynić mnie świadkiem tego Zmartwychwstania – powstawania z grobu ku Miłości. To On, który przekracza otchłań, może powiedzieć, jak mówił niewiastom: „Nie bój się! Przyjmij tę miłość, odkryj, że jesteś stworzony na mój obraz i podobieństwo. I idź, opowiadaj o tym światu”. Co ma zmienić świat, jeśli nie Miłość?
Tak wielu dziś myśli, że ciemność to już wszystko. To nie jest prawda. Nawet jeśli jutro jest bardzo niepewne (czy kiedykolwiek było pewne?). Nawet jeśli wczoraj jest bardzo odległe. Jest przecież jeszcze DZIŚ. A dziś – jest Zmartwychwstanie. Jest dziś i to dziś mam właśnie po to, żeby kochać, żeby ocalać, żeby Jezusowe światło nieść Drugiemu. Jest tylko ten jeden dzień – a dziś światłość w ciemności świeci i ciemność nigdy tego światła nie ogarnie. To jest ten moment, by znów zacząć kochać. Iść do Drugiego w mocy Paschy, w mocy Tego, który jest Miłością.