Nieraz tak bardzo brakuje światła, że można się błąkać, obijając się o kształty codzienności. Wszystko niby jest ok, ale jednak w sercu nie ma pokoju, w oczach nie ma błysku, na ustach brakuje choćby cienia nadziei.
Oto znów w Jezusie Chrystusie spełniają się obietnice – Izajasz zapewnia: „oczy niewidomych, wolne od mroku i od ciemności, będą widziały”, a dzisiejsza Ewangelia (Mt 9, 27-31) opowiada o uzdrowieniu niewidomych. To Pan jest światłem, przypomina dzisiejszy refren psalmu. Gdzieś pod koniec pierwszego czytania, pomiędzy tymi wszystkimi niesamowitościami, pojawiają się „dusze zbłąkane”.
Jakoś pulsuje mi ten zwrot w głowie – zwłaszcza, że dziś pierwszy piątek miesiąca. Zbłąkana dusza potrzebuje światła, żeby wrócić do domu, żeby znów iść po dobrych drogach. Zarówno światła Drugiego, jak i Światła, którym jest Jezus – Jego Miłość i Miłosierdzie, Jego Słowa, które stają się mapą i zwiastunem wiosny. Może to po prostu dobry moment, żeby pójść do spowiedzi? By odżyła miłość, by już nie być zbłąkanym.