Czy zmiana zawsze przynosi szczęście? Czy trudną rozmowę warto odkładać na później? Czy nie lepiej jest przeczekać? Św. Józef nie mówi nic. A odpowiada na każdy strach.
Dzisiejsze Słowo (Mt 1,18-24) to opowiadanie o Józefowym lęku – najpierw Ewangelia podaje, że chciał Maryję oddalić, by nie narazić jej na zniesławienie, ale jednak chwilę później anioł we śnie mówi: „Nie bój się wziąć Maryi do siebie”. Józef słucha Boga i daje mi ważną lekcję. Oto nie tylko mam nie bać się zmian tych dużych (których przecież Święta Rodzina będzie już za moment doświadczać – a to droga do Egiptu, a to powrót do Nazaretu). Dzisiejsze Słowo to przypomnienie, że w moich sprawach tu „na miejscu” nie wszystko musi iść po mojej myśli – że oto jakieś spotkanie, rozmowa, działanie idzie w zupełnie inną stronę. Albo że oto ktoś z moich przyjaciół wybiera trudne do zrozumienia (przeze mnie) drogi. Albo że po prostu staję przed zadaniem, którego wolałbym uniknąć. I nawet jeśli tak się dzieje, to trzeba starać się być wiernym.
Józef i Maryja są sobie zaślubieni. Lęk Józefa układa ów ślub w znak zapytania. Ale jednak w sercu, które jest blisko Boga, pojawia się odwaga do bycia wiernym swojemu powołaniu – nawet jeśli więcej jest pytań niż odpowiedzi. I wtedy zaczynają się niezwykłości. Mierzyć się z lękiem to nie tylko ruszać gdzieś tam, hen, w nowe przygody. Mierzyć się z lękiem, to zaufać Panu, że nawet jeśli coś wygląda inaczej, niż bym marzył, to Bóg może z tego wyciągnąć cuda.